Misja Szalom - przyjaciele Izraela z Krakowa

Szukaj w misjaszalom.pl

Idź do treści

Menu główne:


Wycieczka do Auschwitz

MULTIMEDIA > Reportaże > 2009

Wydarzenie: Wycieczka / Data: 03.10.2009 / Miejsce: Auschwitz

Będąc „TAM”

Była sobota, 3. października. Jak na tę porę roku dosyć ciepło, choć trzeba było co chwila to zdejmować, to zakładać
kurtki. I szybka decyzja - zostawić je w szatni, czy wziąć z sobą - do Auschwitz?
Było nas osiemnastu: część z nas w liceum, część na studiach, część - wcale nie mała - już po. Jedni byli kiedyś w obozie, inni - jak np. autorka tego reportażu - byli wiele razy, ale jeszcze nigdy z przewodnikiem, jeszcze inni byli nie tylko z przewodnikiem, ale i z całą klasą. Przechodzimy przez bramę „Arbeit macht Frei” i wszystko to - czy przechodzimy przez nią po raz pierwszy, drugi, czy enty - przestaje mieć znaczenie. Wszyscy jesteśmy TAM. W miejscu, które różni ludzie różnie nazywają. Dla jednych to „anus mundi”- odbytnica świata, dla drugich świata cmentarzysko, dla jeszcze jednych wielki grób samego Boga (ci mówią, że Bóg umarł w Auschwitz). Są jeszcze tacy, którzy pogrzebali tu coś innego: wiarę w drugiego człowieka, w ludzkość, w człowieczeństwo. Wielkie cmentarzysko. A wygląda tak niepozornie...
Bo co widzimy patrząc na obóz dziś, oczami człowieka współczesnego? Czy nie solidne ceglane budynki, otoczone ogrodzeniem z drutu, prowadzące do nich aleje, przy których rosną - piękne o tej porze roku - drzewa? Dziś - niespełna 70 lat po tym, jak do obozu trafili pierwsi więźniowie widzimy obóz, ale nie widzimy więźniów. Widzimy to, co zostało po dawnym obozie zagłady, ale nie widzimy zagłady. Patrzymy na ogrodzenie z kolczastego drutu okalające Birkenau i nie widzimy kolumn ludzi sunących wolnym krokiem w kierunku krematorium, ale ludzi, którzy przy bramie wjazdowej do obozu robią sobie „pamiątkowe zdjęcie z wycieczki”. I właśnie wtedy dzieje się rzecz wyjątkowa: nasza przewodniczka mówi, a my słuchając
widzimy.
I tak poznajemy historię Mal i Edka - dwójki zakochanych w sobie naszych równolatków, którzy postanowili razem uciec z obozu. Ale słuchając ich historii widzimy kamienny podest pod szubienicę, na której został powieszony Edek - zaraz po tym, jak ich złapano. Szubienicy, na której została powieszona Mala nie ma. W drodze na śmierć zdążyła podciąć sobie żyły i okrwawioną pięścią uderzyć w twarz jednego ze swoich oprawców.
Docieramy na skraj brzozowego lasku w Brzezince. Stojąc obok ruin krematorium słuchamy historii o buncie członków Sonderkommando, którzy pracując przy spalaniu zwłok mordowanych na masową skalę Żydów pewnego dnia, rozpoczynając pracę, znaleźli w piecach niedopalone zwłoki swoich kolegów i zorientowali się, że jeżeli niczego nie zrobią, teraz przyjdzie kolej na nich...
Słuchamy, jak parę lat temu obóz odwiedził pewien Niemiec, który na jednym zdjęciu rozpoznał swojego tatę - szanowanego pastora - w esesmańskim mundurze dokonującego selekcji ludzi do gazu...
Słuchamy i zaczynamy
widzieć inaczej. Ale czy przez to zaczynamy rozumieć bardziej?
Czy można zrozumieć zamordowanie półtora miliona ludzi? Czy można wytłumaczyć zagazowanie dwustu tysięcy dzieci?
Nad wejściem do jednego z tych „solidnych ceglanych budynków” w Auschwitz widnieje napis: „
Człowiek, który nie zna historii skazany jest na jej ponowne przeżycie”. My pojechaliśmy do Oświęcimia, aby tę historię poznać.

Gabrysia Nieśpielak

Agenda Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce



Mapa witryny / Zastrzeżenie prawne / Archiwum / © 2009 - 2011 by Misja Szalom. All rights reserved / Drukuj tą stronę / do góry


Powrót do treści | Wróć do menu głównego